to obsada.Generalnie film o wszystkim-w konsekwencji o niczym.Zaplątany jak węzeł gordyjski i nawet miecz Aleksandra tu nie pomoże.Jestem bardzo rozczarowany moją -kiedyś- ulubienicą;K.Basinger.Ma kobitka kłopoty.Ostatnio nie może się bidulka odnaleźć.Co film- to jak kulą w płot. Szkoda...jej czas przeminął.Może za parę lat jakaś rola babci da jej Oscara.Co do reszty filmu....Czym tu się zachwycać?Galimatias jak na urodzinach siedmiolatka.Z pewnością intencją reżysera było to,aby zręcznie zestawić ze sobą kilka wątków.Zestawił.Co do jego zręczności - słonisko w składzie porcelany-taki gościu finezyjny.Konwencja filmu narracyjnego,czyli ktoś snuje opowieść.Jaką postać obdarzył tym wątpliwym zaszczytem?Tego co pokazał się na ekranie raptem trzy razy.Jednak końcówka bije wszystko na głowę-to krzyk rozpaczy scenarzysty.Łaskawie objawia nam szefa szefów,którego mit nieudolnie tworzono,od czasu do czasu, przez cały seans.Film okropny!Gdyby zmienić obsadę to wyszła by szmira roku.